6 lat temu, przez zupełny przypadek poznałem Arka pod PKP Powiśle. Tak się złożyło, że dwa tygodnie później wyszukując wycieczek last minute, dostałem od niego wiadomość. „Siema Organizuję taki wyjazd do Bułgarii. 300 osób z Polski, 7 dni w Bułgarii. Jedziemy autokarem w przyszłym tygodniu. Co Ty na to?”. Boom. Jadę.
Albena przywitała nas otwartymi rękoma, nogami, a to, co było zamknięte, otwieraliśmy sami. Wyobraź sobie bułgarski wyludniony kurort, pod sam koniec sezonu. Całe miasteczko dla nas. Temperatura tydzień przed październikiem? 27-30 stopni C. Zajawka na robienie zdjęć (dzięki Pałkos!) i bieganie z aparatem po nocy. Szybko przyszło, szybko poszło, niestety. Mega wspomnienia. Niezliczona ilość poznanych ludzi, domowa Rakija (zakupiona od lokalnego taksówkarza) ze Schweppesem Bitter Lemon i imprezy na plaży wryły się w rok 2011 mocnym przytupem. Potem było już tylko weselej.
2012, Kokkino Nero, Grecja. Trip z Mesem i bandą młodej Alkopoligamii, która właśnie wypływała na szerokie wody. Cały dzień spędzony w Budapeszcie w drodze na miejsce i melanż, który rozkręciłem na przejściu granicznym Macedonii i Serbii. 20 autokarów czekających na przejechanie granicy, milion ludzi różnych narodowości i ja mówiący we wszystkich językach świata. Na miejscu jeszcze więcej znajomych, jeszcze większe połączenie środowisk. Przemili Grecy, klimat kameralnej, nadmorskiej miejscowości i zupełnie inna mentalność ludzi. Żałuję, że majówka jest taka krótka.
2013, Albena, Bułgaria. Tym razem na wyjeździe mamy ok. 1000 osób. Do tego wielka scena rozstawiona specjalnie dla naszych Campowiczów, a na niej 3 dni koncertów z różną muzyką. Impreza, którą rozkręciliśmy z Grubsonem i Dj BRK w amfiteatrze hotelowym zaczęła się tak niewinnie. Mieliśmy sobie pograć muzykę, tak po prostu, dla zabicia czasu, a rozkręcił się regularny melanż do 5:00 rano. Po koncercie Grubego, co wieczór pod oknami hotelu wszyscy śpiewali: „Al-be-na, lalalala lala lala”. Sprawdźcie sobie na YT o co chodziło. No i jeszcze spontaniczny koncert z VNM, który doleciał z Ciemnym w środku wyjazdu. Nocne tripy po całym kurorcie z bandą nowopoznanych ludzi. Wesoło.
2014, Złote Piaski, Bułgaria. Mocne to było. Cała banda: Afromental, Diox, Numer Raz, Dj Abdool, Flirtini. Jeszcze więcej ludzi, cowieczorne imprezy w różnych klubach Złotych Piasków, mój syn podrywający studentki (miał 1,5 roku) i pogoda jak z obrazka. Przestałem wierzyć, że all-inclusive to dobra rzecz. Udało nam się nawet pewnego popołudnia wybrać większą ekipą na teren opuszczonego kompleksu hotelowego, gdzie znaleźliśmy całkiem zadbane boisko do koszykówki. Oprócz tego ST Team prowadził całodzienne animacje na plaży. Najbardziej szkoda mi było Barona, który musiał podróżować przez całą Bułgarię do polskiej ambasady, żeby wyrobić nowy dowód, bo zgubił go dzień po przylocie (ZOSTAW DOWÓD W RECEPCJI NA WYJEŹDZIE!). Podobno spędził miło spędził miło czas w Sofii, więc nie wszystko stracone.
2015, Złote Piaski, Bułgaria. Ta wizyta była już trochę jak przyjazd do siebie. Wiadomo gdzie rano można dostać świeże pieczywo, gdzie najlepiej rozbić się na plaży albo gdzie znaleźć najfajniejsze pamiątki z wyjazdu. Z koncertami to generalnie bardzo słabo. Ostry, Łąki Łan, Dawid Podsiadło z Curly Heads, Kuba Knap i my z DJ Black Belt Greg z projektem „Lepsze Piątki”. Lipa, nie? No cóż. Nie można mieć pełnego zestawienia OLiS ze sobą na wyjeździe. Znowu to, co do odpoczynku najbardziej potrzebne. Muzyka, sympatyczni ludzie, imprezy, pogoda i jedzenie. Polecam krewetki w Hawanie. Tak szybko, jak tam dotarliśmy trzeba było się zbierać. Zbierać siebie i wątroby.
2016, Shëngjin, Albania. Nikt wcześniej jeszcze ze ST nie jechał w tym kierunku. WIELKIE NIEZNANE! YEAH! Po dwóch latach w Bułgarii, fajnie było zobaczyć coś nowego. Małe, portowe miasto, które chyba kiedyś służyło jedynie jako miasto przeładunkowe albo trudniące się rybołówstwem, a w pewnym momencie ktoś sobie zdał sprawę z tego, że jest to ładne miejsce pod kątem turystycznym. Może dlatego też Albańczycy mieszkający i pracujący tam mają problem z angielskim. Bardziej przydaje się tu opcja dogadywania na migi. Za to było gdzie śmigać na longboardach, a warunki pozwoliły nawet na szkolenie z kite’a! Koncerty? Hmm… Xxanaxx, Quebo, The Stubs, Fertile Hump. Jak zwykle czołówka. Świetny wyjazd, świetni ludzie i znowu masa fajnych wspomnień.
Podsumowując. Mam nakoncie sześć wyjazdów ze Student Travel. Masę nowych znajomych z całej Polski, z którymi utrzymuję kontakt do dzisiaj. Byłem w wielu ciekawych miejscach, o których nie przeczytasz w poradniku dla turysty. Nauczyłem się robić zdjęcia paratem, który nie ma ustawienia „auto”. Zagrałem dużo kozackich imprez w różnych miejscach. Najbardziej szkoda mi jest tylko pilotów ST. Śpią czasami po 3-4h dziennie, bo organizują Campowiczom cały dzień. Od zajęć z rana, poprzez plażowe aktywności, warsztaty barmańskie; djskie; fotograficzne, aż po dzielne czuwanie, żeby każdy z wieczornych harców wrócił bezpiecznie do swojego pokoju. Jak następnym razem wstaniesz o 12:00 i spotkasz pilota, to spytaj, czy zjadł śniadanie i jak się czuje. Ot, ludzkie zachowanie, a na pewno zrobi się milej.
W życiu bym nie pomyślał, że dosadne zwrócenie uwagi jakiemuś gówniarzowi, że nie powinien rozbijać butelek pod PKP Powiśle, pociągnie za sobą takie konsekwencje. Tak, Arek Kulbacki był gościem, który podszedł do mnie zbić piątkę, jak zobaczył jak się zachowałem w tej sytuacji. Kilka piwek później byliśmy w autokarze Student Camp.
Student Camp? Ja jadę.
Najnowsze komentarze